Promem do Szwecji
Hej!
Tym razem wpis po polsku, ekskluzywnie, gdyż, no cóż, angielska wersja tego wpisu raczej nikomu by się nie przydała.
A wpis jest o podróży promem z Gdyni do Karlskrony. Dlaczego taki temat, niezwiązany zupełnie ze sztuką ani z grami? Ponieważ odbyłam tę podróż na ten moment dwa razy (oraz dwa razy w drugą stronę), więc już mniej-wiecej wiem co i jak, jednak za pierwszym razem mocno się stresowałam, miałam pewne problemy w poszczególnych etapach podróży i chciałabym wtedy wiedzieć to, co wiem teraz. Robiąc research przed moim pierwszym rejsem udało mi się w sieci znaleźć tylko jeden artykuł na czyimś blogu dotyczący podróży promem Gdynia-Karlskrona i podający jakiekolwiek przydatne detale. “W praniu” jednak okazało się, że tamtem wpis, mimo, że bardzo ciekawy i opisujący część rzeczy, które mnie interesowały, nie dał mi wszystkich potrzebnych informacji, które wtedy bardzo by mi się przydały np. jak konkretnie dojechać do promu, czy w kajutach jest internet, jak wygląda sprawa posiłków i wiele innych rzeczy, o których nawet nie wiedziałam, że nie wiem. Teraz już takie informacje mam, ewentualne trudności tej konkretnej podróży znam z autropsji i podzielę się z wami w tym wpisie wszystkimi moimi doświadczeniami z dojazdów do- i z portów oraz z rejsu promami – być może są gdzieś osoby, które, tak jak ja, chciałyby mieć przed wyruszeniem w drogę trochę więcj informacji organizacyjno-logistycznych na temat takiej podróży i głównie dla nich ten wpis powstał.
Zacznę od zaznaczenia, że wpis dotyczy głównie rejsu promem Stena Line w wersji pieszo/bez samochodu. Jest to wbrew pozorom dosyć istotny detal, ponieważ, z tego co wiem, odprawa dla “zmotoryzowanych” wygląda nieco inaczej niż dla podróżnych pieszych. Wpis nie jest przez nikogo sponsorowany, piszę o własnych doświadczeniach i przemyśleniach w celu ułatwienia życia tym, którzy zamierzają ruszyć w podobną podróż lub po prostu są ciekawi jak taka podróż wygląda.
Skoro podstawowe założenia mamy już za sobą – przejdźmy do rzeczy.
Do portu w Gdyni
Jak już wspominałam, podróżowałam pieszo, a do tego z dużym bagażem, jednak na szczęście zazwyczaj nie było to problemem.
Do Gdyni dojechałam pociągiem, na stację Gdynia Główna, skąd musiałam dostać się do portu Steny. Jeśli też chcecie dostać się do portu ze stacji Gdynia Główna – możecie oczywiście zamówić taksówkę. Ja jednak zdecydowałam się na autobus. Jeśli również zamierzacie skorzystać z tego środka transportu – możecie wsiąść w autobus linii 125 lub 105 na przystanku Gdynia Dworzec Gł. PKP – Morska, a wasz przystanek końcowy to Terminal Promowy.
Najłatwiej na przystanek Morska przejść z podziemi dworca. Wyjście, do którego powinniście się kierować, jest oczywiście oznaczone, ale jeśli potrzebujecie dodatkowych wyjaśnień – musicie minąć peron 4 i warzywniak w rogu. Naprzeciwko warzywniaka znajdują się schody i wyjście z podziemi – to właśnie wyjście na przystanek Morska, który znajduje się zaraz za tym wyjściem.
Bilet na autobus można kupić w aplikacji Jak Dojadę, jednak warto przygotować się na to wcześniej. Jak się okazuje, aplikacja może wam umożliwić kupno biletu dopiero po doładowaniu jej minimalną kwotą 10zł. Bilet normalny (jednoprzejazdowy) kosztuje 3,60zł i kupuje się go na konkretną linię. Po wejściu do autobusu można również w aplikacji bilet “skasować”, po czym bilet ten będzie ważny przez godzinę.
Z moich obserwacji wynika, że jeśli nie wszystkie, to większość autobusów w Gdyni jest niskopodłogowych, więc nie ma problemu z wstawieniem ciężkiego bagażu z chodnika do autobusu.
Podróż z dwoca do portu trwa ok. 20 min. Po opuszczeniu autobusu na przystanku Terminal Promowy jesteśmy pozornie pośrodku… niczego, pomiędzy składem kontenerów po lewej stronie, a parkingiem dla Tirów po prawej. I właśnie tuż za tym parkingiem znajduje się budynek Steny – niski i kremowy. Wystarczy przejść kawałek dalej w kierunku, w którym jechał autobus i kierować się do pierwszego budynku po prawej stronie, następnie schodami w dół, zgodnie z oznaczeniem “Do promu” i wejść do budynku przez przeszklone drzwi.
W budynku jest poczekalnia, kasy, automaty do samodzielnej odprawy, toalety i automaty z przekąskami i napojami, zarówno ciepłymi jak i zimnymi.
Ważna rzecz, która dla mnie nie była oczywista:
Do wejścia na pokład promu nie wystarczy rezerwacja, nawet z kodem kreskowym w formie papierowej lub elektornicznej. Potrzebna jest wejściówka, “boarding pass”, którą otrzymamy podczas odprawy.
W automacie można odprawić się samodzielnie (instrukcje widoczne są na ekranie), ale jeśli ten sposób odprawy z jakiegoś powodu nie zadziała – możemy to zrobić w “okienku” Do odprawy będzie potrzebny dokument tożsamości i numer rezerwacji. Jeśli chodzi o czas rozpoczęcia odprawy, to można się odprawić nawet 1,5 godziny przed wypłynięciem, żeby mieć to już z głowy, ale uwaga…
Wejściówka rozmagnetyzowuje się bardzo szybko, więc radzę trzymać ją z daleka od telefonów.
Wpuszczanie pasażerów pieszych na pokład rozpoczyna się zwykle pół godziny do 20 minut przez wypłynięciem, ale Stena Line na swojej stronie internetowej zaznacza, że na miejscu należy być conajmniej godzinę przed wypłynięciem, więc być może czas wpuszczania na pokład jest zależny od ilości pasażerów, a ja akurat trafiłam na mniej oblegane rejsy.
Jeśli jesteście w programie Extra, za każdy zakup na pokładzie otrzymujecie punkty, za które można wykupić kolejny rejs (lub jego część, a resztę można dopłacić). Członkowie programu razem z wejściówką otrzymają wydruk z kodem kreskowym, który należy okazać sprzedawcy na promie w celu nabicia punktów. Jeśli wykupiliście pakiet internetu otrzymacie też voucher, który można w Informacji na promie (pokład 7, obok wejścia) wymienić na hasło do wi-fi.
Na promie
Wejściówka otrzymana w czasie odprawy otwiera bramkę na prom ale jest również kluczem do kabiny, a także służy jako dowód zakupu dodatkowych usług wykupionych na pokładzie, np. pakiet internetu czy posiłek (kolacja/śniadanie).
Po wejściu na pokład powitają was 2 miłe panie, które pomagają zdezorientowanym pasażerom znaleźć kabiny i odpowiadają na pytania (np. kiedy będą otwarte restauracje, jeśli umieracie z głodu 😉 ) a także udzielają podstawowych informacji. Nie zagadują wszystkich wchodzących – tylko tych, którzy wyglądają na zagubionych albo podejdą do nich sami. Jeśli wolicie na promie radzić sobie bez pomocy, to też nie jest to trudne – wszystko jest czytelnie oznaczone, w różnych miejscach statku są szczegółowe plany promu z zaznaczonymi miejscami dostępnymi dla pasażerów, np. restauracje, bar, sklep, strefa dla dzieci, strefa truckerów, spa, pokład zewnętrzny (tak, można wyjść na górny pokład i popatrzeć na morze).
W razie gdyby boarding pass przestał działać, np. nie będzie otwierać kabiny, to prawdopodobnie się rozmagnesował. W takim przypadku należy się zgłosić do Informacji i poprosić o ponowne namagnesowanie karty. Obsługa wie, że problem jest częsty i nie robi problemów z magnesowaniem wejściówki.
Do tej pory decydowałam się na rejsy nocne o godz. 21 (w jednym przypadku musiałam płynąć promem o północy, ale to zupełnie inna historia), i myślę, że wieczorne pokazy filmów dla dzieci na dobranoc są miłym gestem ze strony Steny. Restauracje i bary wieczorem otwierane są o godz. 21, o czym przed wypłynięciem zostaniecie poinformowani z głośników (wszystkie informacje podawane są zawsze w 3 językach: po polsku, po angielsku i po szwedzku). Podczas rejsu nocnego śniadanie jest serwowane w restauracji od 1,5 godziny przed planowanym dopłynięciem do portu.
Jeśli zamawiacie posiłki w restauracji Taste, to bądźcie przygotowani na samoobsługę! Do wejścia do restauracji upoważnia was boarding pass, jeśli macie już wykupiony posiłek. Jeśli nie macie – możecie go wykupić przy wejściu. Posiłek nie jest tani, ale za tę cenę jecie (i pijecie) do woli. Wybór jedzenia jest spory: warzywa, sałatki, kilka rodzajów mięs, desery itp. w przypadku obiadów i kilka rodzajów chleba i wędlin, ser żółty, twarożek, sałatki, fasolka po bretońsku, jajecznica, desery itp. na śniadanie. Do picia dostępne są soki, woda, kawa, herbata i piwo do kolacji. Rada jeśli będziecie chcieli kanapki na śniadanie: masło jest w dużym, srebrnym dystrybutorze, z daleka wyglądającym jak baniak.
Jeśli chodzi o kabiny, to za każdym razem do tej pory wybierałam rejs, podczas którego kabiny były obowiązkowe i rezerwowałam najtańszą wersję dwuosobową – kabiny jednoosobowe nie były dostępne, ale na szczęscie dwuosobowa kosztuje tyle samo. Dopłata jest ewentualnie za okno i przewóz zwierząt (tak, na pokład można wejść z pieskiem). Wiem, że w ofercie są też kabiny wieloosobowe, w których rezerwuje się tylko łóżko, a nie cały pokój, ale kiedy zamawiałam bilety ta opcja nigdy nie była dostępna i nie mogę też powiedzieć, żeby szczególnie mnie interesowała.
W kabinie znajdują się 2 dosyć wygodne łóżka z pościelą (i, jak wynika z mojego doświadczenia, dodatkowe 2 łóżka piętrowe, które są złożone i przypięte pasami, jest też dostępna drabinka umożliwiająca wejście do nich w przypadku rezerwacji pokoju czterooosobowego). Mamy też do dyspozycji po jednym ręczniku na łóżko. Zazwyczaj w kabinie jest też przynajmniej jedno lustro i stolik, zazwyczaj ze stołkiem, ale zdarzyło mi się raz, że stołka nie było. Każda kabina ma osobną łazienkę, w której jest standardowe wyposażenie – umywalka, lustro, mydło, toaleta (wraz z dwiema rolkami papieru toaletowego 😉 ) i prysznic. Kosz na śmieci jest jeden – w głównym pomieszeniu, ale w łazience są worki na śmieci i stojak do ich rozwieszenia w razie potrzeby. W głównym pomieszczeniu jest też kilka wieszaków, na których można rozwiesić ubrania, które mogłyby się pognieść lub takie, które chcecie wysuszyć po deszczu.
Gniazdko elektryczne w głównym pomieszczeniu jest nad głównym lustrem i niestety jest dosyć niewygodnie usytuowane, więc sugeruję wziąć dłuższy kabelek do ładowania, jeśli macie taką możliwość. W łazience nad umywalką także są gniazdka .
W każdej kabinie jest też telewizor z kanałami telewizyjnymi polsko-, angielsko- i szwedzkojęzycznymi oraz ze stacjami radiowymi. Wybór kanałów nie jest duży, ale wystarczający, żeby przed snem obejrzeć film fabularny lub dokumentalny czy nawet informacje ze świata. W kabinach jest sygnał wifi, ale zależnie od położenia kabiny siła sygnału może być różna.
Pamiętajcie, że morze bywa kapryśne, może się więc zdarzyć, że będzie bardzo spokojne przez cały rejs, ale rejs jest długi (10-12 godzin), więc istnieje szasna, że trafią się wam spore fale – może wtedy kołysać, czasem dosyć intensywnie. Jeśli podejrzewacie, że może być to dla was problemem – zaopatrzcie się przed rejsem w odpowiednie leki. Słyszałam też, że w Informacji można zakupić opaski przeciwko chorobie morskiej, ale osobiście nie miałam takiej potrzeby, więc nie jestem pewna, czy ta informacja jest prawdziwa.
Zawinięcie do Karlskrony
W przypadku nocnych rejsów półtorej godziny przed zawinięciem do portu na całym promie puszczana jest jako budzik pewna piosenka (nie zdradzę jaka, bo akcent jest na tyle miły, że prawdopodobnie będzie przyjemną niespodzianką), po czym otrzymujemy od kapitana informacje organizacyjne, np. o planowanym zawinięciu do portu. Z ważnych rzeczy – o ile nie macie wykupionego późnego wymeldowania, umożliwiającego opuszczenie promu tuż przed dobiciem do portu lub w ogóle nie planujecie schodzić na ląd, na godzinę przed dotarciem do portu będziecie musieli udostępnić kabinę do sprzątania, a na pół godziny przed zawinięciem – opuścić kabinę wraz ze wszystkimi bagażami i oczekiwać na otwarcie drzwi do rękawa, a następnie zejść na ląd.
Warto mieć na względzie, że jeśli rano chcecie zjeść na promie śniadanie i popatrzeć na poranne morze – prawdopodobnie będziecie musieli wstać przed promowym “budzikiem” – jak wspominałam wcześniej śniadanie jest serwowane od półtorej godziny przed zawinięciem do portu, a więc wtedy, kiedy w głośnikach rozbrzmiewa wspomniany budzik.
Na ląd w Karslkronie wchodzimy tak samo, jak weszliśmy na prom w Gdyni – przez rękaw i dalej korytarzami budynku Steny po stronie szwedzkiej.
Port jest oddalony w znacznym stopniu od centrum Karlskrony, więc jeśli interesuje was dojazd do centrum we własnym zakresie możecie standardowo wezwać taksówkę lub zdecydować się na komunikację miejską. W tym drugim przypadku po wyjściu z promu za zewnątrz wystarczy przejść 10-15m do sąsiedniego budynku Steny (w którym odbywają się odprawy na rejsy do Gdyni). Tam, zaraz przy drzwiach, po lewej stronie znajduje się biletomat komunikacji miejskiej. Przystanek autobusowy też jest zaraz obok, nie sposób go przeoczyć.
Ważna informacja – w Szwecji nie można kupić biletu u kierowcy czy konduktora, należy go mieć przy sobie w momencie wejścia na pokład autobusu/pociagu/etc. W biletomatach płatności można dokonać tylko kartą.
Na dworzec w Karlskronie
Aby dostać się do centrum Karlskrony oczywiście wybieramy w biletomacie stację Centrum, jednak jeśli jedziecie gdzieś dalej pociągiem, jak było w moim przypadku, prawdopodobnie interesuje was przystanek Karlskrona Centralstation. Bilety w Szwecji są dosyć dezorientujące – nie znajdują się na nich szczegóły przejazdu poza przystankiem początkowym i końcowym, więc numery autobusów czy pociągów musicie brać z rozkładów lub wyświetlaczy.
Na dworzec w Karlskronie jedzie autobus linii 6. Wygląda na to, że tutaj także autobusy (i pociągi!) są niskopodłogowe, więc tu również nie ma problemu z przestawianiem bagaży z- i do środka transportu. Jeśli chodzi o samą podróż autobusem na dworzec, to sugeruję bardzo dokładnie śledzić na ekranach rozkład przystanków w czasie jazdy i być przygotowanym do wysiadki parę minut wcześniej.
Jeśli kierowca nie będzie widział nikogo, kto zamierza wysiąść – nie zatrzyma się na danym przystanku.
Najlepiej dla pewności od razu poprosić kierowcę o zatrzymanie się na dworcu lub być gotowym na ewentualne wciśnięcie “stopu” (co jest dosyć ryzykowne, kiedy nie zna się miasta i przystanków).
Po opuszczeniu autobusu na przystanku Karlskrona Centralstation po drugiej stronie ulicy zobaczycie niski biały budynek – to właśnie Dworzec Główny w Karlskronie. W środku jest toaleta, sklepik, w którym można zaopatrzyć się w prowiant na dalszą podróż, napić kawy itp., oraz, co ważniejsze – jest też biletomat umożliwiający kupno biletu na pociąg. Tak jak mówiłam wcześniej – na bilecie nie ma szczegółowych informacji dotyczących przejazdu, wiec musicie się upewnić we własnym zakresie jak dokładnie ma wasza dalsza podróż wyglądać, np. czy będziecie musieli się przesiąść i, szczególnie w tym przypadku, do którego konkretnie pociągu powinniście wsiąść na każdym odcinku podróży.
Same przesiadki są banalne – pociągi do których się przesiadacie zazwyczaj czekają już na was i nie odjadą zanim nie przyjedziecie na stację przesiadkową (chyba, że są duże opóźnienia), a jeśli jeszcze nie czekają, to za chwilę wjadą na stację.
Uff… To chyba tyle jeśli chodzi o podróż z Gdyni do Karlskrony, ale podzielę się jeszcze kilkoma wskazówkami na drogę powrotną, może komuś to ułatwi życie 🙂
- Przystanek powrotny z dworca Karlskronie do portu dla autobusu linii 6 w jest na dworcu za torami, w zasadzie na peronie 6-tym, od strony ulicy (zdjęcie przedstawiające dworzec robiłam właśnie z tego przystanku – widać, że to bliziutko). Podczas kupowania biletu wybierzcie przystanek Verkö Farjeterminalen.
- Poczekalnia portu Steny w Karlskronie jest malutka. Po odprawieniu się i otrzymaniu wejściówki możecie przejść przez bramkę i wejść schodami na górę – jest tam znacznie wiecej miejsca do siedzenia i można stamtąd bezpośrednio wejść do rękawa po otwarciu drzwi.
- Po zawinięciu do portu w Gdyni przystanek powrotny dla linii 105 i 125, które jadą na Dworzec Główny, znajduje się po prawej stronie od wyjścia z budynku Steny – trzeba tylko przejść przez ulicę.
Na zakończenie chciałabym jeszcze podzielić siędodatkowymi informacjami i osobistymi spostrzeżeniami dotyczącymi opisywanej przeze mnie podróży, co może być przydatne szczególnie dla osób, które do tej pory nie rozważały podróży promem do Szwecji.
Przede wszystkim Szwecja to zdecydowanie warty odwiedzenia, piękny kraj z bogatą historią i kulturą wartą poznania. Wiele rzeczy w Szwecji może Polaków zaskoczyć, od rzeczy zupełnie zwyczajnych, jak choćby bardzo czyste ulice czy inne niż u nas krany z oddzielnymi pokrętłami do temperatury i instensywności strumienia wody, przez specjalności kuchni szwedzkiej, np. słynne klopsiki, ale także pudding z krwi, cukierki z lukrecji czy porcja mięsa z łosia, po niespotykaną życzliwość Szwedów czy fakt, że absolutnie wszyscy w Szwecji znają angielski przynajmniej w minimalnym stopniu, który umożliwi im wskazanie drogi zagubionym turystom.
Dodatkowo, jako geolog z wykształcenia, mogę powiedzieć że Szwecja jest ciekawa pod względem geologicznym – sama w sobie składa się głównie ze skał plutonicznych i częściowo osadowych, w których, szczególnie na południowym obrzeżu kraju można zanelźć dużo skamieniałości, ale co mnie szczególnie fascynuje, to fakt, że wiele fragmentów tych skał można znaleźć na powierzchni Polski pokrytej osadami pozostawionymi przez lodowce, które przywlekły do nas kawałeczki Szwecji. Jeśli zdarzyło wam się zamawiać piasek z kopalni, np. pod budowę domu, jest wysokie prawdopodobieństwo, że znajdziecie tam nie tylko kawałki granitów czy gnejsów, ale także zatopione w wapieniach odciski muszli ramienionogów, a jeśli będziecie mieć wyjątkowo dużo szczęścia – być może natraficie nawet na fragmenty pancerzy trylobitów.
Sam rejs promem to bardzo przyjemne doświadczenie. Wiem, że jest to długa podróż i może to w pierwszej chwili odstraszać, ale ja ze swojej strony jak najbardziej polecam taki rejs. Przede wszystkim prom jest jak hotel na morzu, uwzględniając wszystkie wygody i atrakcje. Jeśli nie zachwyca was malutka kajuta, w ofercie są też kajuty większe i dużo bardziej ekskluzywne. Na promie dostępne są różne atrakcje i udogodnienia, jest też sklep z obniżonymi cenami, w którym można kupić kosmetyki, alkohol itp. Wiem też, że w czasie niektórych rejsów organizowane są nawet dyskoteki. A w przypadku rejsu nocnego idziecie spać w hotelu w okolicach Polski, a budzicie się już prawie w Szwecji.
Ja osobiście lubię rejsy promem między innymi ze względu na niezwykły spokój, który mnie ogarnia, kiedy jestem na morzu. Zaznaczam, że nie umiem pływać, więc nie chodzi o to, że się nie boję, że stanie się coś złego. Chodzi raczej o to, że będąc na środku morza, mimo, że mam dostęp do internetu, a więc mam przecież kontakt ze znajomymi i cały zgiełk świata w telefonie, to jednak ogarnia mnie niesamowity wewnętrzny spokój, a wszystkie problemy zdają się bardzo odległe. Z jakiegoś powodu czuję się odcięta od wszelkich niepokojów i mimo, że po dotarciu do Karlskrony czeka mnie dalsza podróż, co zazwyczaj mnie stresuje, to kiedy jestem na promie – w magiczny sposób jestem w stanie odłożyć stres na następny dzień. Muszę przyznać, że na codzień w normalnych warunkach trudno mi w podobny spokój wyciszyć się i zrelaksować.
Jest jeszcze jedna, niezaprzeczalna zaleta podróży promem, która w moim przypadku za pierwszym razem była decydująca. W obecnych czasach pandemii zdarza się często, że loty są odwoływane, szczególnie w przypadku małych/tanich linii lotniczych… a promy pływają 😉 Dodatkowo zaznaczam, że załoga promów Steny przykłada wszelką staranność, aby zasady bezpieczeństwa epidemicznego zostały zachowane. Wszędzie, gdzie jest prawdopodobieństwo kolejek, oznaczone są odstępy, które należy miedzy sobą zachować, w restaracji samoobsługowej jest obowiązek używania rękawiczek jednorazowych podczas nakładania jedzenia, przed wyruszeniem w morze przez głośniki nadawane są instrukcje bezpieczeństwa.
I już zupełnie na koniec dodam, że po rejsie otrzymacie na maila ankietę, wypełnienie której uprawnia was do wzięcia udziału w konkursie, w którym wygraną jest zwrot kosztów podróży 🙂
Moim zdaniem warto wybrać się promem do Szwecji przynajmniej raz, ale osobiście na pewno wybiorę się w taką podróż jeszcze niejednokronie.
Jako, że wpis jest długi i pełen szczegółów, przygotowałam dla zainteresowanych małą ściągę podsumowującą najważniejsze informacje dotyczące podróży z dworca w Gdyni do dworca w Karlskronie. Poniżej możecie tę ściągę przejrzeć i pobrać (plik .pdf).
Jeśli macie jakieś pytania, może coś jest niejasne – śmiało pytajcie w komentarzach, postaram się pomóc 🙂
~LW