Ta sama sówka – w akrylach!
Kontynuuję eksperyment z kolorowaniem mojej uroczej sówki trzema różnymi technikami “mokrymi”. W poprzednim poście pokazałam etapy z kolorowania jej akwarelami, które poszły na pierwszy ogień, jak zostało mi to zasugerowane na Facebooku. Ponieważ do wersji markerowej potrzebuję kilku dodatkowych kolorów (na szczęście są już w drodze!) – tym razem pokoloruję sowę akrylami.
Mimo, że jestem przyzwyczajona do używania farb akrylowych – maluję nimi dosyć często – w tym przypadku był to podwójny eksperyment, ponieważ pierwszy raz używałam tych farb na papierze, a nie na płótnie, jak zazwyczaj, a do tego nie używałam moich zwykłych farb, ale zupełnie innych, bardziej profesjonalnych, które kupiłam, żeby wziąć udział w konkursie Royal Talens.
Zawsze dobrze jest zapoznać się z nowym medium zanim stworzy się nim coś ambitnego i czasochłonnego, żeby niechcący nie zniszczyć swojej pracy, więc pomyślałam, że skoro już będę ćwiczyć akryle, to jest to doskonały moment na wypróbowanie moich nowych farb. Już nie wspominając, że testowałam tu też mój nowy papier SM-LT do farb.
Ogólnie rzecz biorąc po skończeniu sówki w wersji akrylowej… mam mieszane uczucia. Niby samo malowanie było bardzo przyjemne i UWIELBIAM efekt końcowy, ale… Z jakiegoś powodu założyłam, że malowanie akrylami na papierze będzie łatwiejsze i szybsze niż na płótnie… a tak nie było. Nie myślę też, że było trudniejsze, poziom trudności raczej został ten sam – w końcu to identyczny proces, tylko podkład inny, więc nie wiem czemu zakładałam, że będzie inaczej. Może byłaby większa różnica, gdybym użyła innego niż zwykle stylu czy techniki podczas kolorowania akrylami, np. gdybym je mocno rozcieńczyła i używała jak akwareli, jednak tego nie zrobiłam, więc nie powinnam była oczekiwać innych rezultatów. Papier SM-LT sprawdził się za to znakomicie do akryli – ani farby, ani woda nie przeciekały, papier się nie pogiął ani nie pomarszczył, niezależnie od tego jak bardzo rozcieńczałam farby.
Farby akrylowe Rembrandt, których tu użyłam, bardzo różnią się od tych, którymi maluje zazwyczaj, więc trochę mi zajęło przyzwyczajenie się do nich. Są dużo gęstsze niż Renesans A’kryl i łączą się ze sobą wzajemnie i z wodą inaczej, niż do tego jestem przyzwyczajona. Wyschnięte mają też wyższy połysk niż moje tańsze farby. Zawsze wydawało mi się, że taki połysk będzie mnie irytować, ale muszę przyznać, że wygląda bardzo ładnie i estetycznie, jednak niestety zdjęcia akurat tego aspektu nie oddają.
Jedyne, na co mogłam przy tym teście narzekać, to czas, jaki zajęło mi kolorowanie i niewielkie trudności przy pracy z częściowo nowym medium. Sam proces malowania był przyjemny i w sumie ekscytujący, a efekt końcowy bardzo mnie satysfakcjonuje. Gdybym miała więcej czasu (ot choćby 8 godzin dziennie), zdecydowanie malowałabym więcej prac akrylami na papierze, jednak, ponieważ zajmuje to tyle samo czasu, co malowanie na płótnie, nie mogę niczego obiecać nikomu – w tym sobie. Z drugiej strony strasznie mi się podoba skończona akrylowa sówka i znacznie łatwiej ją oprawić niż nawet względnie cienką płytę malarską (sklejka + płótno), więc jednak chciałabym jeszcze pomalować akrylami na papierze, ale chyba następnym razem będzie to coś ambitniejszego.
Póki co – zdjęcia z malowania sówki akrylami są widoczne poniżej. Dajcie znać, jeśli macie jakieś pytania!
~LW