-
Ta sama sówka – w akrylach!
Kontynuuję eksperyment z kolorowaniem mojej uroczej sówki trzema różnymi technikami “mokrymi”. W poprzednim poście pokazałam etapy z kolorowania jej akwarelami, które poszły na pierwszy ogień, jak zostało mi to zasugerowane na Facebooku. Ponieważ do wersji markerowej potrzebuję kilku dodatkowych kolorów (na szczęście są już w drodze!) – tym razem pokoloruję sowę akrylami. Mimo, że jestem przyzwyczajona do używania farb akrylowych – maluję nimi dosyć często – w tym przypadku był to podwójny eksperyment, ponieważ pierwszy raz używałam tych farb na papierze, a nie na płótnie, jak zazwyczaj, a do tego nie używałam moich zwykłych farb, ale zupełnie innych, bardziej profesjonalnych, które kupiłam, żeby wziąć udział w konkursie Royal Talens. Zawsze dobrze jest zapoznać się z nowym medium zanim stworzy się nim coś ambitnego i czasochłonnego, żeby niechcący nie zniszczyć swojej pracy, więc pomyślałam, że skoro już będę ćwiczyć akryle, to jest to doskonały moment na wypróbowanie moich nowych farb. Już…
-
Ulchabhan! …ale akwarelowy
Moja mała sówka, którą narysowałam, żeby pomagała mi uczyć się języka irlandzkiego została wyróżniona przez Ko-fi, co poprawiło mi nastrój na cały wieczór! Poczułam się, i nadal czuję, bardzo doceniona i zaszczycona, szczególnie że prace tam są ręcznie wybierane, a wybór nie jest uzależniony od “lajków” czy popularności. Myśl, że ktoś zobaczył moją pracę i uznał, że jest warta wyróżnienia… Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Jestem bardzo wdzięczna, dziękuje, Ko-fi! Jak wspomniałam, narysowałam tę sówkę, Ulchabhana, żeby mi pomagała w nauce irlandzkiego, ale pomyślałam, że skoro sowa jest symbolem mądrości, czemu nie pójść o krok dalej i z pomocą mojego pierzastego przyjaciela mogłabym się nauczyć nowych technik i mediów malarsko-rysowniczych. Z pomocą mojej fantastycznej podświetlarki (jeśli kiedykolwiek zastanwialiścię się nad nabyciem takowej, innymi słowy light boxa, zdecydowanie polecam, jest niesamowicie pomocna) naszkicowałam na 3 różnych rodzajach papieru sówkę na podstawie mojego oryginalnego, cyfrowego lineartu. Tym sposobem mogłam też od razu…
-
Test palet papierowych Phoenix
Tak jak przypuszczałam, moja paleta Mijello straciła właściwość łatwego odrywania farb po jakimś czasie, a ponieważ nie lubię tracić czasu ani paznokci na zdrapywaniu farb z palety, wróciłam do swojego “budżetowego” ustawienia (podkładka z klipsem + biała kartka papieru + kalka kreślarska) na czas poszukiwania nowej palety. Próbowałam kiedyś używać małych, okrągłych palet papierowych (tych w tradycyjnym kształcie palety, z wycięciem na palec) ale po kilku próbach okazało się jednak, że były dla mnie za małe (rozmiar ma znaczenie! 😉 ). Muszę jednak przyznać, że generalnie podobał mi się pomysł łatwego czyszczenia palety (przez oderwanie wierzchniego arkusza), więc pomyślałam, że mogłabym spróbować czegoś podobnego, ale w rozmiarze palety, do którego jestem przyzwyczajona, czyli prostokąt w formacie A3. Ponieważ wpadłam ostatnio w szał zakupowy w temacie artykułów plastycznych, dodałam do koszyka między innymi nową paletę, żeby ją w przyszłości przetestować. Po porównaniu cen i rozmiarów mój wybór padł na papierową paletę…